sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział XIV - Najpiękniejsza

Od tajemniczych odwiedzin Silvera minęły już dwa tygodnie. Wciąż rozpamiętuję tę straszliwą noc z nadzieją, że kiedyś w końcu o niej zapomnę. Rany są już zupełnie zagojone, ściągnięto mi bandaże. Przechadzając się po korytarzach słuchałam krzyków. Wiele osób wołało o pomoc, chciałam pocieszyć, ale gdy tylko zbliżałam się do drzwi pielęgniarki zamykały je. Widocznie nie tylko ja byłam samotna, oni też nie mieli nikogo kto by ich odwiedzał. Skierowałam się na salę rehabilitacji, aby rozmasować mięśnie. Czułam się dziwnie, jakbym była nie w tym ciele co trzeba.
Docierając na miejsce, dostałam szoku. Pomieszczenie było ogromne, jednak różniło się w zupełności od całego szpitala. Kolorem ścian nie był biały też czerwony. Wokół było pełno kwiatów i dużych okien. Nikogo nie było widać, ale słychać było rozmowy wydobywające się z kabin dla pacjentów. Przechodząca opiekunka zauważyła mnie i bez słowa zaprowadziła w inną część sali. Ta była bardziej ponura i mniej przytulna. Kiedy zamknięto mnie w kabinie poczułam dziwny skurcz w żołądku, znajomy. Usiadłam na twardym leżaku i cierpliwie czekałam na masażystkę. Nawet nie wiecie jak bardzo się zawiodłam kiedy do ciasnej kabiny wszedł mężczyzna. Byłam spięta, bo normalnie nikt o przeciwnej płci mnie nie dotykał, prócz ojca, zapominając o Silvere siedzącym zbyt blisko trzymającym moją dłoń. Lekarz odwrócił się do mnie, tak że nasze oczy się spotkały. O mało nie spadłam z leżaka, wszędzie poznam te oczy. Te piękne bursztynowe oczy, wystarczy tylko raz w nie spojrzeć i obdarzasz Go zaufaniem.
-Co tu tutaj robisz? - zapytałam szeptem - Przecież nie jesteś masażystą.
-Wiem, ale kto powiedział, że źle masuję? - zapytał Silvere
-Nie dotykaj mnie! Nie pozwalam ci. - powiedziałam i odsunęłam się do samego konta.
-Uspokój się. Nie mam najmniejszego zamiaru. Przyszedłem cię stąd zabrać. Rozumiesz? - zapytał
-Ale ja chcę tu zostać. Chcę być zdrowa i zrobić wreszcie co do mnie należy - warknęłam
-Każdy głupi wie, że nie masz na myśli tego o czym się domyślam. Niby co chcesz zrobić?
-Wypuść mnie! - krzyknęłam i na sali zaległa cisza, usłyszałam kroki i zamknęłam oczy czekając aż ktoś wreszcie go stąd zabierze. Potworny (piękny) oszust!
Zrobiło mi się cieplej, nie stałam już na tej zimnej posadzce, lecz leżałam na czymś twardym, ciepłym. Słyszałam bicie serca, ale nie mojego. Bałam się otworzyć oczy...
-Nie bój się - zaśmiał się Silvere - U mnie nic ci nie grozi
Na dźwięk słowa "U mnie" otworzyłam oczy i jak oparzona przeturlałam się na plecy. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że na nim leżałam.
-Coś ty zrobił - zapytałam przez zaciśnięte zęby.
-Przeniosłem nas w bardziej odpowiednie miejsce, a dokładniej do mojego wymiaru. Może pora, abyś się wreszcie dowiedziała prawdy. Bo ta którą znasz to tylko jej mała część. Ale może najpierw cię oprowadzę.
Podniósł się i wyciągnął do mnie rękę, oczywiście ją odrzuciłam. Mocno tego pożałowałam, bo moje mięśnie trochę osłabły i nie byłam w stanie się sama podnieść, więc zamiast po prostu przyjąć jego dłoń, musiałam się poddać i dać mu się podnieść. W chwili kiedy ujął całe moje ciało, na twarz wyskoczył mi rumieniec, chciałam go zakryć włosami, ale gdy zobaczył co próbuję ukryć uśmiechnął się i odsłonił moją twarz spod burzy poplątanych włosów.
-Tak wyglądasz lepiej - szepnął mi do ucha.
Postawił mnie na nogi i pozwolił się dookoła rozejrzeć. Niebo, nie było niebem tylko fioletowo niebieską poświatą. Stąd można było zobaczyć każdy najmniejszy szczegół Jowisza i Saturna. Było to niesamowicie piękne. Krajobraz był równie malowniczy, wokół było pełno lasów i łąk wypełnionych nieziemskimi kwiatami. Jedyny budynek jaki widziałam to czerwono-zielona chatka. Bardzo skromnie wybudowana. Byłam zachwycona jego wymiarem, posłałam mu delikatny uśmiech, który odwzajemnił.
-To teraz może poznasz moją wyspę bardziej - chwycił mnie za rękę i prowadził w głąb puszczy.
-To jest wyspa?
-Każdy może stworzyć świat jak chce. Postawiłem na wspomnienia z dzieciństwa, no wiesz matczyne ciepło. Jest tu każdy szczegół, zaczynając od podobnego domku, może nieco bardziej wyposażonego, kończąc na moim drzewie, które jest całe w wyrytych krechach od mojego noża. Z resztą pokażę ci wszystko. Co chcesz zobaczyć najpierw?
-Nie ma tu Słońca, dlaczego?
-Bo ja nim tutaj jestem.
Nie mogłam powstrzymać się aby na niego spojrzeć.
-Chcę, żebyś mi pokazał najpiękniejszą istotę jaka stąpa po twoich ziemiach.
Zamyślił się - Skoro tego właśnie chcesz.
Prowadził nas w głąb puszczy wciąż zerkając ma moją twarz. Zastanawiałam się co jest tym pięknem. Może to jakiś ptak lub tygrys...
-Już bardzo blisko, zostań tu. Zaraz będę - poszedł na przód.
Wrócił po kilku minutach trzymając srebrny woreczek, tym razem wcale się nie uśmiechał. Przystanął obok mnie. Otworzył woreczek i wyspał biały proszek na piaskową ścieżkę. To co działo się w tej chwili po prostu nie da się opisać. Ziarenka zaczęły się podnosić ku górze i wciąż się mnożąc tworzyły, malowały na powietrzu. Przede mną już stało srebrno złote lustro. Silvere chwycił moją dłoń i szepnął mi do ucha.
-Naprawdę chcesz to zobaczyć?
Pokiwałam niepewnie głową, nie wiedziałam czego się spodziewać po zdenerwowanym Silvere i stojącym lustrze w środku lasu. Podeszliśmy to przedmiotu i nic nie było widać prócz nas stojących i trzymających się za ręce. Byłam tak ciekawa, że nie zauważyłam momentu kiedy stanął za mną i odgarnął moje włosy z szyi.
-I co? Gdzie ta istota?
-Właśnie na nią patrzysz - powiedział niepewnie - To ty tutaj jesteś najpiękniejsza.