Ta noc była dziwna. Cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie
obserwuje, mimo iż jestem tu tylko ja. Rana na ręce, zamieniła się w gruby
strup i nadal śmierdziała krwią. Co ja bym dała za kawałek plastra i nawet
kroplę propolisu (uzyskuje się go od pszczół, działa podobnie jak woda
utleniona, babcia zawsze miała tego pełny zapas). Kamień, na którym leżałam
zaczynał się powoli wrzynać mi w tyłek, więc nici z drzemki.
Po głowie wciąż chodził mi obraz uciekających ludzi. Presja
jaką czułam, stała się nie do wytrzymania. Poczucie winy dobijało mnie tak, że
po raz kolejny miałam myśli samobójcze. Postanowiłam wyjść z groty, zanim się
zorientowałam, iż nie mam pojęcia jak tu trafiłam i gdzie jest wyjście.
Za ścianą usłyszała ruch, więc zabrałam zakrwawiony nóż z podłogi.
Rękojeść wysadzana diamentami była bardzo wygodna, więc porywacz z pewnością
jest dobrze wyszkolony i potrafi się obsługiwać wieloma mieczami na raz. Były
one niezwykłe, ostrza miały wykrzywione podobnie jak hak, zrobione ze srebra z
wysadzaną diamentami rękojeścią. Mam wrażenie, że kiedyś widziałam podobny.
Napastnik zbliżał się do mnie, zaczynałam się bać. Całe moje
ciało było mokre od potu, skryłam się za dużą skałą i wyciągnęłam przed siebie
nóż w razie kiedy będę musiała interweniować. Uniemożliwię mu dalsze poruszanie się....zabiję Poczułam się okropnie, jak mogłam o czymś takim choć pomyśleć. Nie powinno mnie
tu być.
Jestem potworem…
Jestem potworem…
Jestem potworem….
Jestem potw.....
Przez przypadek ostrze wypadło mi z rąk i narobiło niezłego hałasu. Ktoś w tym momencie wpadł do podziemnego "pomieszczenia", w któym się znajdowałam. Ciężko oddychał, więc domyślam się, że to mężczyzna.
-Co do..... - urwał - Cholera! Gdzie ty jesteś?! - szepnął - Wiem, że gdzieś tutaj - podnisł głos - I tak cię znajdę, a wtedy będę cię torturował puki nie zdradzisz mi swojego hm, sekretu...
Ręce zaczęły mi się trząść, on chce mnie zabić. Delikatnie próbowałam podnieść nóż z kamiennej podłogi, niestety bez skutku. Rana zaczęła mnie piec, znów krwawić, ledwo powstrzymałam się od syku. Oparłam się o kamień i tego mocno pożałowałam bo z moich ust wydarł się krzyk. Kamień był na tyle ostry, że przebił mi rękę. Płakałam z bezsilności, ból rozrywał mnie od środka.
Mężczyzna podbiegł za kamień i wyciągnął swoj nóż, raniąc moją nogę. Czułam się jak śmieć, każdy mógł mi zrobić krzywdę, zabić mnie. Najgorsze jest to, iż uważałam, że to mi się należy. Wszystko mnie piekło, powoli się wykrwawiałam, on nadal mnie ranił, krzycząc:
-Teraz musisz już coś powiedzieć, inaczej zrobię to znów - i faktycznie, znów ciął mi skótę, a wokół plama krwi się powiększała.
-Nie - mówiłam przez łzy - Przestań, proszę....-krzyk
Trwało to długi czas, kiedy moje ciało zaczęło się poddawać. Pragnęłam śmierci, chciałam się nigdy nie narodzić. To wszystko, to pragnienie władzy. Ja tego nie chcę, wolę umrzeć niż ranić ludzi..
Zabij mne, proszę to moje jedyne życzenie.
Krzyk, być może mój. Nie, zaraz poczułabym, to ktoś inny. To ten mężczyzna, ktoś go zabija. Dlaczego..on mógł się mnie wreszcie pozbyć. Ktoś bierze mnie na ręce, a ja wyczuwam znajomy zapach i zastanawiam się, ile jeszcze będę musiała przeżyć, aby zginąć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz