środa, 3 lipca 2013

Rozdział XI - Dlaczego...

Trudno opisać jak się teraz czuję. To co się tam stało, albo to co ma się stać zmieniło mnie zupełnie. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę mam w sobie siłę, nie fizyczną, lecz mentalną. Czyny, których dokonałam, wpływały na życie, moje. Każde zerwanie jesiennego liścia, oddech, zmienia historię. Muszę, muszę zmienić wszystko. Zatrzymać nie jedno serce, zniszczyć nie jedną miłość. Zamknąć wszystko co dobre. Ale najgorsze, to klątwa, związała moje ciało, umysł. Zabić, każdego kto mnie powstrzyma.
 Żadnych przyjaciół, uczuć, rodziny, liczy się tylko zadanie i cel - Ona.
Nikt nie dowie się co tak naprawdę tam zaszło, sama nawet nie wiem. Związana, przymuszona, zaczynam bitwę o ludzi.

                                                 ***

Przechodząc przez bramę miasta Rosselwood miałam wrażenie, że cofam się do czasów dzieciństwa. Wokół było pełno wiśni, huśtawek i skaczących dzieci. Aż przykro patrzeć na coś co trzeba zniszczyć, bowiem częścią zadania jest zrównanie tego miejsca z ziemią. Oczywiście, nie myślcie o mnie źle, zanim to zrobię ewakułuję każdego przyzwoitego mieszkańa, poza jednym. Celem jest obecnie ukrywający się potomek Księcia Emanuela, mający możliwość odczytania Czerwonej Księgi. Musi rzecz jasna zginąć, bo tylko jedna osoba może ją odczytać, niestety nie wiem kto. Tak więc, wchodząc po schodach na zachodnią wieżę kościoła, aby zadzwonić Dzwonem Wolności i ogłosić alarm. To jednak nie jest takie proste, alarmując miasto, mężczyzna również ucieknie i z spustoszenia będzie nici. Z zimną krwią i zbyt dużą pewnością siebie wypowiadam następujące słowa:
                    "Moc ducha wołam,
                      Przywołaj swe armie,
                      zgładź to miejsce
                      ogniem piekelnym"

W tym momencie, wypowiadając re słowa uświadomiłam sobie, że to nie Ja. Czuję się ograniczona, jakby ktoś manipulował mną jak marionetką. Przed oczami miałam uciekające matki z dziećmi, krzyk dorosłych mężczyzn i palące się domy. Zrobiłam najgorszą rzecz, niegodną człowieka, którym nie jestem. Potwór, nizasługujący na życie, to moje prawdziwe oblicze.
Obok katedry mieściła się zabytkowa studnia z niewielkim otworem, zabezbieczonym przed dziećmi. Można "wejść" do środka tylko z góry.
Tylko Moja Śmierć powstrzyma czas zagłady, jaki jest moim zadaniem. Nie mogę pozwolić sobie i osobą mną manipulującym na jakiekolwiek zagrożenie, muszę zginąć.
Stanęłam na progu okiennicy wieży, chciałam się rzucić na studnię, aby nabić się na drewniany kołek. Już miałam to zrobić, odliczałam...
Raz....
Dwa...
Trzy...
Odepchnęłam się od ściany i poleciałam w dół. Jednak nie skończyłam tak jak chciałam, ktoś mi na to nie pozwolił. Z pewnością nigdy nie dowiem się kto za tym stoi, bo w tym momecie rozbolała mnie głowa, zaczęły piec oczy i dostałam drgawek. KOLEJNA WIZJA.
Wokół otaczały mnie białe drzewa i cztery ścieżki, które się krzyżowały. Północną podążała kobieta, a na jej końcu ktoś stał. Wyciągła nóż i przebiła postaci serce. Pod jej nogami była kałuża krwi, odsłoniła kaptur i miała się odwrócić, ale....
Obudziłam się w starej jaskinii, oprócz mnie nikogo nie było, widocznie ktoś musiał mnie tutaj przynieść. Chwilę mogłam się zastanawiać kto, lecz uświadomiłam sobie, że w ręku trzymam nóż i pprzystawiam go sobie do brzucha. To znak, ścisnęłam mocniej rękojeść i rozciełam sobie rękę. Poczułam piękoący ból, zakrwawiona zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz