-Je regarde mourir. - męski głos mnie bardziej uspokoił niż przeraził, lecz przypomniałam sobie co kryło się pod kapturami tamtych mężczyzn, ciarki po mnie przeszły. Zdjął dłoń z moich ust. Zamiast krzyknąć spokojnie, drżącym głosem powiedziałam.
-Nie znam francuskiego, przykro mi.
-Hmm, mnie też. Jeszcze się spotkamy, a przy okazji widziałem twojego kundla, jest nieżywy. - powiedział to tym swoim czarującym, drwiącym ze mnie głosem.
-Wiem, wiedziałam to. - rozpłakałam się i zsunęłam się po ścianie budynku. Twarz ukryłam w dłoniach, znów to samo. Historia lubi się powtarzać, moje życie to pech, największy. Myślałam, że już sobie poszedł, ale on tylko pomógł mi wstać.
-Myślisz głośno. - zaśmiał się.
-Tak, wiem o tym.
-Wiesz o wszystkim. Czy to nie jest dziwne. - zapytał się, ale tym razem jego głos był poważny.
-Zawsze tak mam, to tylko przeczucie jednak zawsze się sprawdza. Czemu ze mną rozmawiasz? - moje ostanie słowa powiedziałam tak słabo, że ledwo usłyszał.
-Dziwi cię to? No tak jak ktoś jest wyrzutkiem. - teraz wybuchnął śmiechem.
Nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz, śmiał się jeszcze głośniej, mnie to zabolało nie jego. Spojrzałam na jego twarz. Była piękna, ja widziałam w nim tylko pogardę, zauważył że sie mu przyglądam. Przykro mi, że tak się zachował, jak wszyscy w stosunku do mnie. Kolejne łzy popłynęły po moich policzkach. Teraz przestał się śmiać, widział moje łzy. Nie zdążył nic powiedzieć, bo zaczęłam uciekać, nie do domu po prostu przed siebie. On nie biegł za mną, tylko sie patrzył. Zmęczyłam się, jeszcze nigdy tu nie byłam. Złe myśli powróciły do mojej głowy, straszny ranek, bezsenna noc. Mrok zapadał, czy ja odnajdę drogę, czy znów mnie ktoś znajdzie i będzie próbował zabić. Usiadłam na pokaźnym kamieniu i zastanowiłam się czy ktoś mnie jeszcze pokocha, jeśli w ten sposób działam na chłopaków, śmieją się ze mnie. W tym momencie przyszedł mi do głowy ten przystojny Mick z mojej szkoły. Wszystkie dziewczyny z mojej szkoły się w nim zakochały, oprócz mnie. O może to będzie jak na tych beznadziejnych filmach dla nastolatek, że ja się zakocham w nim a on we mnie, hmmm. Ciekawe, tak ciekawe, że zapomniałam gdzie jestem i kto się mi przygląda.
-To znowu ty! Czego ode mnie chcesz, co ja ci zrobiłam.. - zapytałam zapłakanym głosem - znowu chcesz się pośmiać, proszę bardzo! - odwróciłam twarz w jego stronę. Na jego twarzy była zaskoczona mina.
-Nie ja tylko..nie..eeee -tylko to usłyszałam.
-Kim jesteś? - przybliżyłam się do niego - nie wyglądasz na demona ani anioła, który chce mnie zabić, opętać czy wybawić.
Widać, że na to pytanie było mu łatwiej odpowiedzieć - Jestem potworem, ale nie demonem.
-Powiesz mi?
-Nie jesteś godna, aby to wiedzieć. - zaśmiał się.
-Masz rację jesteś potworem, może tego nie widać, ale mnie krzywdzisz swoją obecnością, więc proszę odejdź i nie wracaj. Proszę. - odwróciłam się i wracałam do domu, nie wiedziałam,która godzina.
Zawiodłam siebie, było po 23, już nie wejdę do bloku. Nie ma mnie kto przenocować, na moje nieszczęście poszedł na mną.
-Co ty do mnie masz! - krzyknęłąm
-Spokojnie, muszę jakoś wrócić, bo to jest jedyna droga. Nie bój się, już się na pewno nie spotkamy. Wedle życzeń. A ty czemu nie wchodzisz, czekasz na kogoś? - zapytał smutnym głosem, nie tym co wcześniej ze mną rozmawiał.
-Nie, idź już. - zrezygnowałam z rozmowy z nim.
-Ok, żegnaj choć znamy się zaledwie godzinę.
Odszedł, mimo że był dla mnie straszny i się ze mnie śmiał było mi go żal. Tę noc spędzam sama, ale nie tutaj, coś mi podpowiadało, że muszę wrócić w miejsce, w którym spotkałam te dziwne postacie. Nie mam w końcu nic do stracenia. Poszłam, bałam się ale poszłam.
****
Wszystko wyglądało tak samo, jak wcześniej, ale było ciemniej i bardziej tajemniczo. Znów usłyszałam szepty bez wątpienia prowadziły mnie w jedną stronę, na cmentarz. Był on całkiem blisko tej placówki, a przy okazji mogłam odwiedzić grób mojego braciszka, który zginął w wypadku razem z rodzicami. Stałam nad jego grobem, później uklękłam, a łez nawet nie trzeba było wyciskać.
Odeszłam od grobu i podążyłam za szeptami. To było straszne, wiatr ruszał liśćmi, tak jakby to były duchy, a zapalone świeczki tylko mnie jeszcze nakręcały. Widziałam cienie ruszające się na ścianach opuszczonego kościoła. Usłyszałam grające organy kościelne, aż podskoczyłam, bo to jest pieśń pogrzebowa. Ze strachu puściły mi łzy. Ktoś wyszeptał moje imię. Podskoczyłam.
-Nie boję się! - krzyknęłam i podeszłam bliżej. Teraz wyraźnie było widać sylwetki mężczyzn i kobiet.
-Widzę, inaczej byś tutaj nie przychodziła. - odpowiedziała jakaś kobieta.
-Kim jesteście? Dlaczego mnie wtedy napadliście? Czy odprawiacie czarną mszę?- pytania nasuwały się na mój język szybciej niż myślałam.
-Spokojnie, jak ci powiemy będziemy cię musieli skazać na śmierć. - zadrwiła kobieta.
-Nie boję się! Chcę wiedzieć wszystko! Wolę umrzeć i wiedzieć, niż żyć w ciągłej niepewności! - miałam w sobie dużą odwagę, przecież mogłam zginąć.
-No tak, masz rację. Więc nie musisz dłużej czekać. - spokojnie powiedziała kobieta - Zabrać ją do pożeracza! - zawołała - Ma zły humor, jakaś dziewczyna dała mu kosza, hahahaha! - zaśmiała się
Zanim się obejrzałam brutalnie chwyciło mnie dwóch kolesi i wyrzuciło mnie za jakąś bramę. Ciarki mi przyleciały po plecach kiedy usłyszałam jakąś pieśń, którą śpiewała tamta grupka, brzmiało to jakoś tak: Comede, Bust, Occidere, Frui - powtarzali to póki mnie coś nie zabrało do jakiejś groty, zaczęłam krzyczeć, jednak to coś trzymało mnie bardzo delikatnie.
Jeju jak ty piszesz świetnie :) ja nie nadaje sie do pisania i to tak długiego nie mam weny .
OdpowiedzUsuńZe mnie to jakoś tak samo wypływa, jak zaczynam pisać to nie wiem co stanie się dalej. Im mam mniej zaplanowane tym lepiej wychodzi ;D
UsuńBardzo szybko rozwija się akcja w tym rozdziale ale to chyba dobrze czekam na wiecej :D
OdpowiedzUsuńhttp://i-want-to-live-my-life-alone.blogspot.com
Super. Czekam na kolejne rozdziały :3
OdpowiedzUsuńKayohix.
Czekam na następne. Świetnie piszesz. ;]
OdpowiedzUsuń