Szliśmy tak już dość długo, ciągle schodziliśmy w dół, kiedy rzucił mnie na ziemię. W tym momencie nie czułam jego wcześniejszej delikatności, myślałam że to był ten sam chłopak, którego spotkałam pod blokiem. Myliłam się, ten był bardziej zadbany (jak na pożeracza, to chyba zbyt ładny), jednak to potwór. Miał mnie zabić, ja nie byłam przerażona, raczej zszokowana. Teraz rozpalał ognisko i mówił nie znanym mi językiem, chyba to był jakiś rytuał, zapalił świecę. Mogłam się rozejrzeć po pomieszczeniu. To chyba jakaś grota, ściany całe z nierównego kamienia, wisiały na nich zdjęcia różnych ludzi, było też i moje!
-Co robi tutaj moje zdjęcie? - wyszeptałam, on to niestety usłyszał i się brutalnie uśmiechnął
-No widzisz, jednak nie się nie zmarnujesz. - zaśmiał się
-Co masz na myśli? - zapytałam, ale on już wrócił to tego ognia i tej niby modlitwy, ja dalej badałam pomieszczenie. O dziwo, wszystko było czyste, nie znalazłam kości, tylko starannie zaścielane łóżko i jakiś stolik z półeczkami. Rzuciłam chłopakowi (jeszcze na pewno nie był dorosły) pytające spojrzenie, nie czekałam długo na odpowiedź.
-Czyli, uważasz że jak jestem potworem, wysysam dusze z ludzi to nie mogę spać i utrzymywać porządku? Wychowana wśród ludzi, wy zawsze macie inne pojęcie o potworach. - to ostanie zdanie wypowiedział patrząc się prosto w moje oczy. Trochę mnie to onieśmieliło, ale nie odwróciłam wzroku. Chciałam jak najlepiej wykorzystać te rozmowę i zaczęłam się dopytywać.
-Dlaczego wisi tutaj moje zdjęcie, jak mnie masz zamiar zjeść, może najpierw mi powiesz?
-Nie wiem, czy mi watro, jak i tak masz być zjedzona - zaśmiał się po raz kolejny, denerwowało mnie to i przypomniało o ostatniej rozmowie z nieznajomym. Kiedy o tym myślę, zrobiło mi się go żal.
-Szkoda chłopaka. - powiedział - Umiem czytać ofiarom w myślach, a szczególnie w tych przykrych, hah nie wyglądasz na zdziwioną.
-Bo nie jestem, spodziewałam się tego, że potrafisz więcej niż mi się wydaje. - powiedziałam to w tak spokojny sposób, jakbym rozmawiała z babcią przez telefon.
-Hmmm, spytałaś się mnie co robi tutaj twoje zdjęcie. No więc zrobiłem je w dzień twojego spotkania z trytonami, tak nazywają się te stwory. Te zdjęcia są tak jakby moim menu, osoby, które są inne a o tym nie wiedzą, ja je zjem, proste?
-Dziwaczne, wypuścisz mnie?- zapytałam
-Chyba żartujesz?! - krzyknął - Szukałem kokoś takiego przez wiele lat, a ty się pytasz czy cię wypuszczę! Jestem głodny, dawno nie jadłem duszy magicznej osoby. - zachował swój normalny ton.
-Masz jakieś 18 lat, ja jestem magiczna?
-Tak jesteś, a ja mam jakieś 381 lat! Ja żyję wieczne, podobnie jak ty! Tylko wy sobie wybieracie wiek, w którym chcecie zostać nieśmiertelni, my nie. To nas zaskakuje, moją mamę wzięło jak miała 78 lat, za to mojego dziadka jak miał 5 lat. To dziwne, ja mam najlepiej.
-Kim ja jestem, jakim potworem?! Czy ja zabijam? - to mnie nurtowało.
-Nie zabijasz ludzi, bo jesteś medium. Ostatnia na całym świecie, to nie przechodzi na pokolenia, jest bardzo rzadkie. Przewidujesz przyszłość, ale możesz ją w każdej chwili zmienić. Jak wolisz, to zależy już tylko od ciebie.
-Czyli jak wiem, że moja babcia umrze, mogę zrobić tak żeby żyła?
-Wszystko, tylko nie czas. Nie zadzieraj z czasem, bo to jest najgroźniejsze. Czas też ma swój ludzki odpowiednik. Nikt go nie spotkał.
-Nie będę miała okazji. - wyszeptałam
-Twoje życie nie kończy się na ziemi, zmartwychwstaniesz a ja po prostu zginę. Logiczne.
-Nie, zostaw mnie, a ja zostawię ciebie. Po co mnie zabijać, jeśli ty zginiesz to nie ma sensu. Chcę wiedzieć coś jeszcze, o tym świecie z magią?
-Pytasz się mnie jak dziecko, które zgubiło zabawkę. - zadrwił
-Ty nie wiesz jak to jest nie wiedzieć! Całe życie, byłam tylko człowiekiem! A ty żyłeś w tym magicznym czymś, wiedziałeś o jednorożcach, wróżkach...
-HAHAHAHAHAHA, nie istnieją wróżki, tylko czarownice, a jednorożce to bezgłowi jeźdźce! To jest zły magiczny świat, nie ten z bajek dla dzieci. Zrozum, wszyscy chcą być ludźmi, tylko oczywiście nie ty. - powiedział.
-Jak masz na imię?
-Co taka nagła zmiana tematu, jestem Elias. Pożeracz, miło mi.
-Tak z pewnością... - zaśmiałam się, zupełnie zapomniałam że jestem w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
-Koniec tego gadania - chwycił mnie i podniósł, zbliżył się do ognia i już miał mnie rzucić, kiedy...
-Zaczekaj! - krzyknęłam - Powiedz mi jedno, jak zabierzesz moją duszę, jeśli mnie spalisz?
-Sama wyleci w postaci dymu i będzie zmierzać w moją stronę, ty i tak będziesz żyć, takich nie da sie zabić.
-To dlaczego jestem ostania? - zapytałam
-Możecie zginąć jeśli sami przyczynicie się do własnej śmierci.
Rzucił mnie w płomienie, czułam jak coś mnie strasznie swędzi a potem poczułam ból. Jakby ktoś obdzierał mnie ze skóry, wbijał nóż, dziurawiąc serce. Dusza, zobaczyłam duszę, czułam jak ze mnie ulatuje. Ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz